„Nocne Polaków rozmowy” to stary i utarty slogan. Nie wszyscy w społeczeństwie studiowali medycynę, ale nocne rozmowy często dotyczą anatomii. Najczęściej najpopularniejszej Polki Maryny. Czemu nie mamy natomiast sloganu „Rozmowy Polaków o finansach?”
Dlaczego warto rozmawiać o pieniądzach?
(Fot. waqarrizvi.wordpress.com)
Tak naprawdę to jako społeczeństwo rozmawiamy o pieniądzach, aczkolwiek inny czasownik byłby tu bardziej adekwatny. Narzekamy i marudzimy, czasem mędrkujemy – raczej takich słów należałoby używać. Skąd ten sarkazm? Z obserwacji partycypującej, jak się to pięknie w socjologii nazywa. Rozmowom o pieniądzach przysłuchuję się bowiem na 3 sposoby:
- jako doradca finansowy robiący plany finansowe klientom,
- jako osoba rekrutująca i roztaczająca perspektywy finansowego sukcesu
- jako zwykły obywatel u znajomych, w sklepie, w pociągu, czasem tramwaju
Tak więc temat mogę ogarnąć z kliku punktów widzenia choć wszystkie przypominają mi optykę jednego urządzenia – zwanego krzywym zwierciadłem. Do takiego wniosku mogę bowiem dojść porównując zasłyszane rozmowy.
Ile kosztują marzenia?
Kiedy rozmawiam na temat planów finansowych zauważam ciekawostkę. Marzenia są na ogół całkowicie oderwane od przepływów finansowych. Każdy ma mniej więcej podobne podstawowe potrzeby finansowe. Potrzebuje mieszkania, bezpieczeństwa finansowego, emerytury, chce wykształcić dzieci, pożenić je, pomóc w urządzaniu. A zatem potrzeby nie są jakoś szczególnie wygórowane, tylko takie całkiem normalne, ludzkie. Kiedy pytam o ekwiwalent finansowy planów – zaczynają się kłopoty. Niewiele osób potrafi przekładać swoje bezcenne marzenia i plany na konkretne wartości. Co to znaczy? To znaczy, że jako Polacy marzymy bezcyfrowo i bezgotówkowo. Amerykanin mówi „chcę mieć dom za 1mln $”, Polak mówi „chcę mieć ładny dom”. Amerykanin mówi „chcę biznes wart 5 mln $ rocznie” – i myśli to o rocznych zarobkach. Polak mówi „chcę mieć dobrze prosperujący biznes”. Amerykanin mówi „chcę mieć auto za 0,5 mln $”, Polak mówi „chcę mieć luksusowy samochód”. Amerykanin mówi „chcę mieć 2 mln na emeryturę”. Polak mówi „chcę mieć dobrą emeryturę”.
Co robi Doradca Finansowy z klientem?
Zły i niedobry Doradca Finansowy zaczyna jątrzyć pytaniami. Emeryt ma 600zł, to jak będzie 690 to jest to dobre 15% więcej, czy tak jest ok.? Większość jeździ samochodami 8 letnimi. Czy nowszy o 40% bo 5 letni, będzie ok.? Krok po kroku dochodzimy do finansowego aspektu marzeń i planów na dziś. Co to znaczy na dziś? Dziś mieszkanie kosztuje 300 000zł. A skoro będzie potrzebne za 18 lat – to ile będzie kosztować? Co z tego, że teraz deflacja, skoro średnia inflacji za ostanie 20 lat oscyluje wokół 2,5%?
Na co wydajemy pieniądze?
Słucham chętnie urywków i fragmentów rozmów na dworcu, czasem w tramwaju, bo w czasami to zdecydowanie szybszy środek lokomocji niż samochód. Czasem w sklepiku osiedlowym albo w jedynym miejscu gdzie zawsze są kolejki – czyli na poczcie. Zadaję sobie wówczas słynne pytanie ”kim są oni” Bo to oni robią, że wszytko drogie, oni zarabiają… A z drugiej strony kiedy przed dowolnym dłuższym weekendem widzę wózki w supermarketach – to się zastanawiałem ile można przez 3 dni wolnego zjeść? Przecież żołądek to nie magazyn. Sądząc po zawartości wózków przeciętny Polak przez 3 dni wolnego je po 15000 kilokalorii dziennie. Ponieważ ja urodziłem się 12 lat po II Wojnie Światowej jako dziecko często widziałem jak ludzie w trackie różnych świąt jedli dużo i tłusto pomstując na czas głodu i ciesząc się obfitością stołu. Ale 3 pokolenia po wojnie nadal mamy ten sam model myślenia w głowach? Z ogólnie dostępnych danych wiemy, że 30 % zakupionej żywności marnuje się i ląduje w koszu na śmieci. Co to ma wspólnego z pieniędzmi to oczywiste – wyrzucamy je jako społeczeństwo do kosza na śmieci. I tyle z punktu widzenia finansowego. Ale jako kulturoznawca z wykształcenia, humanista z charakteru i antropolog strukturalista z przekonań widzę tu szerszy problem.
Dlaczego przeciętny Polak może zmarnować żywność za kilka tysięcy rocznie a nie może tych pieniędzy zainwestować?
Jakkolwiek absurdalne wydawałoby się to pytanie – tak po prostu jest. Skoro 25-30% wydajemy na żywność, to przy średniej krajowej 3300 jest to około 1000zł/ Ponieważ 30% się marnuje to znaczy, że miesięcznie 300zł ląduje w koszu na śmieci. Na to nas oczywiście stać. Ale program inwestycyjny za 3600 rocznie – to jest oczywiście dość poważna sprawa. Nie można przecież podejmować decyzji zbyt pochopnie. Trzeba się z tematem przespać i w końcu zdecydować, że „my takiego czegoś nie chcemy bo to niepewne i można stracić”. Gdyby ekwiwalent tego co ląduje w śmietnikach był inwestowany – wielu stałoby się zamożnymi…
Jako społeczeństwo za mało rozmawiamy o pieniądzach.
Nie mamy nawyku posługiwania się cyframi. Nie mamy nawyków myślowych przeliczania wartości. Nie potrafimy szacować przepływów finansowych. Nie zdajemy sobie sprawy z tego jak funkcjonuje inflacja. Nie umiemy ocenić skutków procentu składnego w wieloletnim oszczędzaniu. Nie potrafimy kontrolować przepływów finansowych. Niechętnie robimy zestawienia finansowe, nie lubimy notować wydatków.
A jako kulturoznawca i trener komunikowania wiem, że tego czego nie ma w myślach i rozmowach – nie ma także w postrzeganej rzeczywistości.
Tutaj > znajdziesz krótki film oraz materiał do pobrania dotyczący budżetowania. Być może warto pomyśleć o tym, jak wydajesz? A z pewnością zawsze warto kontrolować przepływy finansowe, jeśli chce się osiągnąć zamożność.
Dr Andrzej Fesnak, EFC
Oryginalny materiał znajduje się na stronie http://the5oclockclub.co.uk/pl/kraj-finansowych-analfabetow/